W moim przypadku zdecydowanie to była miłość od pierwszego obejrzenia. Zaczęło się od programu "Moja mała paryska kuchnia" gdzie czerwonousta Rachel Khoo gotowała w miniaturowej kuchni gdzieś ponad dachami Paryża pokazując wszystkim ze kuchnia francuska wcale nie jest trudna. Oczywiście obejrzałam wszystkie odcinki zachwycając się wspaniałym klimatem i zamawiając w międzyczasie książkę Rachel o tym samym tytule co program. Niezmiernie się ucieszyłam gdy doszły mnie słuchy że niebawem a dokładnie 3 października ukaże się dzięki wydawnictwu Albatros polskie wydanie kolejnej książki Rachel Khoo "Moja mała francuska kuchnia" w której zawarto ponad 100 przepisów z gór, targów i wybrzeży Francji.
Rachel aby ją napisać przemierzyła prawie całą Francję korzystając z różnych środków lokomocji. Podczas swojej podróży szukała starych, tradycyjnych przepisów które następnie interpretowała na swój nieskomplikowany sposób pokazując że kuchnią francuską można się wspaniale bawić nie trzymając się sztywnych reguł. Oprócz dużej ilości przepisów w "Mojej małej francuskiej kuchni" znajdziemy także opowieści o lokalnych wytwórcach żywności. Ludziach których Rachel odwiedzała w ich wytwórniach i domach czerpiąc od nich wiedzę a także zaopatrując się w niezwykłe, lokalne i niepowtarzalne produkty.
Jeśli chodzi o samą książkę jest ona jak zawsze pięknie wydana. Podzielona na 6 rozdziałów których tytuły to nazwany regionów Francji które odwiedziła Rachel. Każdy posiada wstęp w którym Rachel przybliża nam swoje wrażenia z pobytu w nim oraz cechy charakteryzujące dany region. Oprócz wstępu na początku rozdziału każdy przepis poprzedzony jest krótkim wprowadzeniem. Dodatkowo na końcu książki znajdziemy także rozdział zawierający przepisy podstawowe z których korzysta kucharka w swojej książce między innymi takie jak receptura na ciasto ptysiowe, kruche czy majonez. Jak wiadomo Rachel jest nie tylko uzdolnioną kucharką ale także utalentowaną ilustratorką. Jej talent można podziwiać także w tej książce, bowiem każdy rozdział opatrzony jest cudną ilustracją wykonaną własnoręcznie przez autorkę.
Cała książka zwieńczona jest świetnego fotografiami znanego Davida Loftusa (fotografa uwieczniającego także potrawy Jamiego Oliviera) które przedstawiają nie tylko zawarte w książce dania ale także samą Rachel podczas tej podróży.
Jeśli o mnie chodzi jestem zauroczona nie tylko samą książką ale także klimatem całości tak charakterystycznym dla uroczej Angielki, pięknymi zdjęciami no i oczywiście samymi przepisami. Bo choć może nie wszystkie są jakieś mocno odkrywcze to tak pięknie zaprezentowane trafiają przynajmniej w moje podniebienie.
Poniżej prezentuje jeden z przepisów z "Małej francuskiej kuchni" które miałam przyjemność przetestować. Tak naprawdę silikonowa leżała już od dawna na półce czekając aż ją użyję. Dlatego gdy przeglądając nową książkę Rachel trafiłam na przepis na Cannele nie wahałam się jej nareszcie użyć.
CANNELE
16 sztuk
500 ml mleka pełnotłustego
50 g masła
1 laska wanilii
100 g mąki pszennej
250 g cukru pudru
1 łyżeczka soli
2 jajka
2 żółtka
60 ml rumu
W garnuszku umieścić mleko, masło oraz laskę wanilii razem z wydrążonymi ziarnami. Podgrzewać na małym ogniu do zagotowania się mleka, następnie zestawić z ognia o zostawić do ostygnięcia. Do miski przesiać mąkę oraz cukier puder po czym dorzucić do niej sól. Przestudzone mleko razem z dodatkami wlać do miski i zacząć mieszać. Następnie dorzucać pojedynczo jajka przez cały czas delikatnie mieszając. Na koniec do całości dolać rum. Miskę z ciastem przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na minimum 48* godzin w międzyczasie mieszając co jakiś czas. Po tym czasie nagrzać piekarnik na 240 stopni C. Gdy będzie nagrzany umieścić w nim silikonową foremkę do canneles i nagrzewać kilka minut. Następnie wyjąć foremkę i najlepiej przy pomocy chochli nalewać ciasto do foremek. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec 15 minut, po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 190 stopni C i piec jeszcze 60 minut. Po upieczeniu gorące canneles wyjąć z foremki i zostawić do ostygnięcia na kratce.
SMACZNEGO!!!
*Przetestowałam podany czas robiąc canneles po kilku godzinach i po 48. Te po dłuższym leżakowaniu wyszły o wiele smaczniejsze i nie gumiaste jak te pierwsze.
Poniżej prezentuje jeden z przepisów z "Małej francuskiej kuchni" które miałam przyjemność przetestować. Tak naprawdę silikonowa leżała już od dawna na półce czekając aż ją użyję. Dlatego gdy przeglądając nową książkę Rachel trafiłam na przepis na Cannele nie wahałam się jej nareszcie użyć.
CANNELE
16 sztuk
500 ml mleka pełnotłustego
50 g masła
1 laska wanilii
100 g mąki pszennej
250 g cukru pudru
1 łyżeczka soli
2 jajka
2 żółtka
60 ml rumu
W garnuszku umieścić mleko, masło oraz laskę wanilii razem z wydrążonymi ziarnami. Podgrzewać na małym ogniu do zagotowania się mleka, następnie zestawić z ognia o zostawić do ostygnięcia. Do miski przesiać mąkę oraz cukier puder po czym dorzucić do niej sól. Przestudzone mleko razem z dodatkami wlać do miski i zacząć mieszać. Następnie dorzucać pojedynczo jajka przez cały czas delikatnie mieszając. Na koniec do całości dolać rum. Miskę z ciastem przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na minimum 48* godzin w międzyczasie mieszając co jakiś czas. Po tym czasie nagrzać piekarnik na 240 stopni C. Gdy będzie nagrzany umieścić w nim silikonową foremkę do canneles i nagrzewać kilka minut. Następnie wyjąć foremkę i najlepiej przy pomocy chochli nalewać ciasto do foremek. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec 15 minut, po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 190 stopni C i piec jeszcze 60 minut. Po upieczeniu gorące canneles wyjąć z foremki i zostawić do ostygnięcia na kratce.
SMACZNEGO!!!
*Przetestowałam podany czas robiąc canneles po kilku godzinach i po 48. Te po dłuższym leżakowaniu wyszły o wiele smaczniejsze i nie gumiaste jak te pierwsze.
czekam na nią bardzo niecierpliwie!!! dzięki za polecanie :) kupię na 100!
OdpowiedzUsuńHa! Na pierwszy ogień deser wybrałaś! Moja krew... ;)
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś mi napisać gdzie kupiłaś filiżanki, które widać na zdjęciu w poście http://everydayflavours.blogspot.com/2014/03/ciasto-drozdzowe-z-makiem.html Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam, Magda
OdpowiedzUsuńJasne, to są filiżanki ze starego Flo, tyko niestety nie ma już tego sklepu :( Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńCanelle są na mojej liście od dawna, ale teraz miałabym ochotę zrobić od razu :) Jesień, dobra książka i pyszny podwieczorek zawsze dobrze się komponują. Mam dylemat tylko, czy najpierw zrobić ciastka, czy zabrać się za lekturę ;) Wspaniała recenzja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAaaale pychota :). I książka pięknie wydana :).
OdpowiedzUsuńPrzywiozłam sobie tę książkę z Anglii, jest smakowita i piękna, jednak canelle zdecydowanie mnie nie przekonują - jadłam je z widokiem na zatokę Arcachon - przepiękną skądinąd, skusił mnie ich kształt i nazwa. Niestety były jedną z paskudniejszych rzeczy ( zaraz po andouillette) jakich doświadczyłam we Francji - być może trafiłam na złe źródło… Twoje foty piękne jak zawsze za to :)
OdpowiedzUsuń