No i jakoś się zmobilizowałam z napisaniem posta. Za bardzo się nie rozwlekając zapraszam na tartaletki, na które przyznaję się już dawno obiecałam przepis. Już dawno ślad po nich zaginął na pewnym letnim wieczorem. Ale przepis i zdjecia tartaletek na całe szczęście nie zając nie uciekły :)
6 sztuk
CIASTO
250 g mąki pszennej
150 g zimnego masła
60 cukru pudru
1 żółtko
szczypta soli
2-3 łyżki zimnej wody
NADZIENIE
6 dojrzałych gruszek
70 g roztopionego masła
100 g drobnego cukru
130 g orzechów laskowych
czubata łyżka kakao
Składniki na ciasto szybko zagnieść ręcznie lub przy pomocy miksera. Zawinąć w folię spożywczą i umieścić w lodówce na minimum 30 minut. Po tym czasie ciasto wyjąć, rozwałkować między dwoma kawałkami folii spożywczej i wylepić nim foremki, widelcem nakłuć dno, a następnie włożyć do zamrażarki na czas nagrzewania się piekarnika.
Piernik nagrzać na 180 stopni C. Umieścić w nim zimne tartaletki i piec około 15 minut do zezłocenia się ciasta. W międzyczasie obrać gruszki, odkroić z nich góry i odłożyć. W misce umieścić cukier, zmielone orzechy laskowe oraz kakao. Całość zalać roztopionym masłem i dokładnie wymieszać przy pomocy miksera. Podpieczone tartaletki wypełnić masą czekoladową i w każdą wepchnąć odłożone gruszki. Piec około 30 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 160 stopni uważający aby ranty tartaletek nie uległy spaleniu.
SMACZNEGO!!!
Pięknie wyglądają! I na pewno smakują wybornie :-)
OdpowiedzUsuńtak, tak były dobre :) Szybko zniknęły z talerza :) Pozdrawiam :)
Usuńno to jak to w końcu jest, włoskie czy laskowe? :)
OdpowiedzUsuńJa robiłam z laskowymi, ale z włoskimi też powinny być ok :)
UsuńPrezentują się doskonale.
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo :)
UsuńSą absolutnie przepiękne!
OdpowiedzUsuńzawsze uśmiecham się na widok zapiekanych gruszek, mają w sobie niesamowity urok :)
OdpowiedzUsuńZgdzam się z Tobą Bielinko, ja też lubię bardzo taką formę podania gruszek :)
UsuńAle cudne! I jeszcze te zdjęcia, od których nie można się oderwać!
OdpowiedzUsuńO mamusiu, małe cudeńka!
OdpowiedzUsuńAle urocze! :) Wygladaja przeslicznie. Az szkoda ich jesc ;)
OdpowiedzUsuńJakoś szybko zniknęły, nikt nie miał skrupułów :)
UsuńSzkoda ich jeść, bo wyglądają niesamowicie uroczo ;-)
OdpowiedzUsuńJakie one piękne!
OdpowiedzUsuńUpiekłabym je dla samej ich fotogeniczności;)
Są cudowne, aż żal je zjadać: )
OdpowiedzUsuńFajowe :)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńwyglądają tak wdzięcznie i uroczo :)
OdpowiedzUsuńOjej, jakie śliczności!
OdpowiedzUsuńależ one piękne .. nie mam niestety foremek do tartaletek ... a szkoda bo na pewno bym je upiekła:)
OdpowiedzUsuńWyglądają jakbyś je prosto z drzewa zerwała. Świetny pomysł. Agata
OdpowiedzUsuń