wtorek, 29 stycznia 2013

MUFFINY CROQUE MADAME.

Lubię wykwintne, trochę inne śniadania niż w ciągu tygodnia. Nawet lubię je bardzo, ale bardzo często przegrywają z moją niemożnością oderwania głowy od poduszki, zwłaszcza w sobotę. W niedzielę zazwyczaj jest troszkę lepiej, lecz tylko odrobinkę. Ale naprawdę zdarza mi się, choć nieczęsto, zerwać w weekend wcześnie rano aby uformować bułeczki lub wyprodukować na śniadanie jakieś inne pyszności. Zazwyczaj motywuje mnie do tego zobaczony gdzieś przepis, częściej zdjęcie jakieś śniadaniowej potrawy lub pieczywa. W tym przypadku te śniadaniowe muffiny zobaczyłam w programie Rachel Khoo i nie mogłam o nich zapomnieć. Miałam je ciągle " w tyle głowy", aż podjęłam decyzję że w ten weekend je wyczaruje. I wiecie co, teraz nie mogę się doczekać soboty, bo były takie dobre, tylko żebym dała radę podnieść się z łóżka



MUFFINY CROQUE MADAME
przepis z programu Rachel Khoo THE LITTLE PARIS KITCHEN

6 kromek chleba tostowego
6 plasterków boczku wędzonego lub dowolnej szynki
6 małych jajek
mały kawałek sera żółtego, ja użyłam cheddara
łyżka masła
łyżka mąki
200 ml mleka
szczypta gałki muszkatołowej
sól
pieprz
roztopione masło do posmarowania kromek


Piekarnik nagrzać na 180 stopni C. W tym czasie pozbawić wszystkie kromki skórek, a następnie rozwałkować każdą kromkę do połowy jej grubości. Roztopionym masłem wysmarować z każdej strony i umieścić w formie do pieczenia muffinek. W każdym zagłębieniu umieścić plaster boczku i wbić jajko. Jeśli jajko będzie większe nie wbijać całości jajka, tylko żółtko i troszeczkę białka. W rondelku rozpuścić masło, a gdy będzie płynne wrzucić łyżkę mąki i mieszać do dokładnego połączenia. Następnie stopniowo wlewać mleko, ciągle mieszając (najlepiej trzepaczką). Chwilę pogotować, a gdy zgęstnieje doprawić gałką, solą oraz pieprzem. Tak przygotowany sos beszamelowy ułożyć na każdy muffinie. Całość posypać startym serem. Zapiekać 15 minut, jeśli lubimy nie końca ścięte żółtko, w innym przypadku 20 minut.
SMACZNEGO!!!



niedziela, 27 stycznia 2013

NALEŚNIKI.

Większości osób naleśniki kojarzą się jako danie obiadowe, serwowane na słodko z dżemem, oprószone cukrem pudrem lub podawane wytrawnie z dodatkiem mięsa lub szpinaku. Ze mną było podobnie, dopóki nie trafiłam na zdjęcitego tortu. Moje wyobrażenia na temat tych cienkich placków i możliwości ich wykorzystania zmieniły się całkowicie. I nic już nie mogło mnie powstrzymać przed wylądowaniem w kuchni, chwyceniem za patelnię i usmażeniem wielkiej porcji naleśników, które potem wykorzystałam do zrobienia tortu. Ale tort już nie długo, a Was zostawiam z naleśnikami.



NALEŚNIKI
20 sztuk o średnicy 18 cm

6 jajek 
240 g mleka
125 g śmietany kremówki 30%
160 g mąki pszennej
45 g cukru pudru
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
szczypta soli
czubata łyżka rozpuszczonego masła do smarowania patelni

Wszystkie składniki umieścić w misce i dokładnie zmiksować. Rozgrzaną patelnię smarować rozpuszczonym masłem. Wlewać małą ilość ciasta i obracając patelnią rozprowadzać je na całej powierzchni. Gdy zrumienią się z jednej strony, za pomocą szpachtelki obracać na druga stronę.  Gdy druga strona stanie się zrumieniona zsuwać z patelni na talerz. Czynność powtarzać do czasu wykorzystania całej ilości ciasta. Podawać ciepłe z dżemem najlepiej domowej roboty lub odłożyć i wykorzystać w przepisie który podam w następnej kolejności. Można także ciasto przyrządzić bez dodatku cukru i naleśniki podawać w formie wytrawnej. SMACZNEGO!!!




piątek, 25 stycznia 2013

SAŁATKA ZE SZPINAKIEM NA CIEPŁO.

Poniższa sałatka powstała pod wpływem chwili i mojej nagłej chęci zjedzenia jakiegoś warzywa. A że w lodówce zalegał szpinak, resztki pieczarek i bezsmakowe (bo nie letnie) pomidorki koktajlowe wszystko wylądowało na patelni. Może nie jest do końca zdrowa, przez to że wszystko podsmażyłam uprzednio na maśle, ale myślę że ten fakt wynagradza smak.


SAŁATKA ZE SZPINAKIEM NA CIEPŁO
2 porcje

150 g świeżego szpinaku
5 brązowych pieczarek
kilka pomidorków koktajlowych
1 ząbek czosnku
masło 
sól
świeżo zmielony pieprz



Rozgrzać patelnię z łyżką masła. Czosnek pokroić w cienkie plasterki i wrzucić na patelnię. Chwilę podsmażyć uważając aby się nie przypalił. Po chwili dodać pokrojone w plastry pieczarki. Smażyć kilka minut i na patelnię dołożyć umyty wcześniej szpinak. Gdy szpinak opadnie dorzucić przekrojone na pół pomidorki koktajlowe. Gdy pomidorki zrobią się ciepłe, patelnię zdjąć z ognia i doprawić solą oraz świeżo zmielonym pieprzem. Sałatkę podawać ciepłą.
SMACZNEGO!!!



środa, 23 stycznia 2013

DARK RESTAURANT.

Czy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić wszechogarniającą, nieprzeniknioną ciemność ? Raczej nie, trzeba to poczuć na własnej skórze. Ciemność powodująca brak poczucia przestrzeni, nie taką widzianą w nocy, gdy rozświetlają ją latarnie lub gwiazdy. Jest to bardzo dziwne, gdy wchodzisz do pomieszczenia i nagle widzisz, a raczej nie widzisz już nic. Wydaje ci się, że znajdujesz się w jakimś tunelu w którym nagle ściany zaczynają przesuwać się w twoją stronę i zmniejszać przydzieloną ci przestrzeń. Ale za to zaczynasz słyszeć więcej (możliwe że to przez to, że nagle wszyscy współtowarzysze zaczynają mówić podniesionym głosem) i czuć więcej. Zmysły szaleją, bo nagle muszą zastąpić jeden z najważniejszych - wzrok. I w takiej atmosferze, ciemności i dezorientacji warto polegać na smaku, zwłaszcza jeśli znajdujemy się w restauracji. Taką oto przygodę przeżyliśmy ostatnio razem z grupą Wielkopolskich Blogerów w poznańskiej DARK RESTAURANT, dzięki uprzejmości właściciela oraz obrotności naszej koleżanki Moniki z PIN UP COOKING LOOKING.


Ale może od początku. Poznańska Dark Resturant jest jedną a czternastu na świecie restauracji tego typu, czyli takiej w której dania spożywa się w całkowitej ciemności. Najbliższe znajdują się w Berlinie oraz Pradze. Każda ma jednak swój niepowtarzalny sposób na serwowanie dań. W poznańskiej tak naprawdę nie wiesz co znajdzie się na twym talerzu. Podajesz tylko wytyczne czego na pewno nie zjesz i na co jesteś uczulony, resztę wybiera za ciebie szef kuchni i uwzględniając twoje preferencje wyczarowuje dania. Do wyboru jest kilka zestawów. My mieliśmy do wyboru dwa: MOOD lub BIZZARE. Część osób zdecydowała się na Bizzare, a zaznaczam że jest to zestaw dla hardcorowców :)))). Ja także po długim zastanawianiu się podjęłam odważną decyzję, która była trudna ze względu na obejrzenie wcześniej grafik w Google pod hasłem Bizzare. I powiem Wam, że w ogóle nie żałuję. Choć przerażała mnie myśl, że na moim talerzu wylądują jakieś karaczany lub inne robale, stwierdziłam że nie lubię potem żałować że czegoś nie zrobiłam i podjęłam wyzwanie. I bardzo się cieszę z tego faktu. Choć gdy w ciemności wylądowała przed mną przystawka moja odwaga opuściła mnie na chwilę, zwłaszcza gdy wymacałam na talerzu coś niezidentyfikowanego, jak mi się wtedy wydawało. Bo naprawdę w totalnej ciemności wyobraźnia płata figle i zwykły kapar wydaje się nie wiadomo czym. Także powiedziawszy sobie, że przyszłam tu po to aby wszystkiego spróbować, skosztowałam "niewiadomo czego" i jakie było moje zdziwienie że to tylko kapar. Naprawdę bardzo fajne jest uczucie gdy jesz potrawę której nie widzisz i rozpoznajesz dany smak. Oprócz przytoczonego wcześniej kapara na moim talerzu ulokowane były tosty z musem z wątróbek gęsich z dodatkiem (o zgrozo!!!) mózgu wieprzowego i to wszystko zwieńczone konfiturą z czerwonej cebuli z octem balsamicznym. W sumie nikt z nas nie rozpoznał, że w składzie znajduje się ów mózg, przeważające w smaku były wątróbki.


Danie główne natomiast było bycze, dosłownie ponieważ zaserwowano nam bycze jądra w tempurze na bananach smażonych z czosnkiem i do tego soczewica z miętą. No i tu moja wyobraźnia także mnie nie zawiodła, bo wyobraźcie sobie że dotykacie kawałków banana w ciemności, wrrrr. Dopiero próbując, po małej walce z sobą, stwierdziłam że to banan i czosnek. Nie omieszkałam także spróbować robaków (!!!),a  dokładnie larw mącznika młynarka z talerza koleżanki, która także zdecydowała się na zestaw Bizzare. I mogę  Wam powiedzieć z ręką na sercu, że robale wcale nie są takie złe jak nam się wydaje.
Po zjedzonym posiłku zostaliśmy przestransportowani za pomocą ramienia pana kelnera z noktowizorem do oświetlonej sali. Tam mieliśmy spotkanie z szefem kuchni Radkiem Nejmanem oraz jego ekipą i możliwość zgadywania menu. Chyba poszło nam całkiem nieźle.
Także podsumowując tą naszą przygodę, powiem Wam że było naprawdę warto doświadczyć czegoś takiego i zdecydować się na Bizzara. Bo tak naprawdę gdybym była w restauracji i miała bym się sama zdecydować na mózgi, bycze jądra czy robaczki pewnie bym tych dań nie spróbowała. A tak mam to za sobą i przekonanie, że jeśli chodzi o kuchnie to nie ma się co nastawiać, że się czegoś nie lubi lub nie zje bo jest robakiem. Tak naprawdę wszystko siedzi w głowie i wydaje mi się że przy dobrym nastawieniu (i nie widzeniu co się je) można zjeść naprawdę wszystko, no dobrze może prawie wszystko. A i nie zraźcie się daniami które ja jadła, jeśli nie macie ochoty na eksperymenty wystarczy zamówić inny zestaw, tam na pewno robali nie będzie. I może jeszcze Wam poradzę, że nie ma co jeść sztućcami, ponieważ jest to dość trudne w ciemnościach, na stole stoją miseczki z wodą w której można umyć ręce. Warto także wybrać się duża ekipą, ponieważ fajnie się rozmawiam (a raczej krzyczy) gdy obok siedzi dużo osób. Na koniec dziękuję właścicielowi, Monice i wszystkim towarzyszą, jak zawsze bardzo miło było z Wami spędzić ten wieczór w takim miejscu.

wtorek, 22 stycznia 2013

CHLEB Z BOCZKIEM I CHILLI.

Zwariowałam na punkcie tego chleba, mogłabym go piec na okrągło. W różnych proporcjach z mąką pełnoziarnistą, z różnymi dodatkami lub całkiem bez ulepszania. Najważniejsze to pozwolenie ciastu na wyrośnięcie około 12 godzin w temperaturze pokojowej, potem po formowaniu jeszcze 2 godziny i użycie najlepiej garnka żeliwnego z pokrywką. A zawsze mi się wydawało, że jednak chleby na zakwasie są smaczniejsze i przyznaje myliłam się. Przed pieczeniem warto obejrzeć sobie ten  film.




CHLEB Z BOCZKIEM I CHILLI
przepis znaleziony na KWESTII SMAKU

400 g mąki pszennej
20 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka suchych)
350 g wody
1 łyżeczka soli
200 g boczku drobno pokrojonego
1 łyżeczka chili w płatkach


Boczek drobno pokroić, wrzucić na rozgrzana patelnię i smażyć do czasu aż będzie chrupiący. Następnie odsączyć go z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku. W misce umieścić przesianą mąkę, pokruszone drożdże oraz sól. Wymieszać ręką po czym dolać wodę, boczek oraz chili i wszystko jeszcze raz krótko wymieszać (można łyżką, ale mieszać nie za długo około 30 sekund). Miskę przykryć folią spożywczą i odstawić na 12-14 godzin w temperaturze pokojowej. Po tym czasie na stolnicę obficie posypaną mąką wyrzucić wyrośnięte ciasto, uformować okrągły bochenek zakładając ciasto pod spód. Przykryć ciasto ręcznikiem kuchennym i zostawić do wyrośnięcia na 2 godziny. Piekarnik nagrzać na 240 stopni C, uprzednio umieszczając w nim żeliwny garnek z pokrywką. Gdy piekarnik się nagrzeje, przerzucić do gorącego garnka wyrośnięte ciasto, przykryć pokrywką i piec 30 minut. Następnie zdjąć pokrywkę i piec jeszcze 20 minut, gdy zaczyna się za bardzo rumienić, przykryć folia aluminiową. Studzić na kratce.
SMACZNEGO!!!


niedziela, 20 stycznia 2013

DYNIOWO-KORZENNE DONATY.

Zdecydowanie wykończył mnie ten wypiek. Trochę się z nimi namęczyłam, a to przez to że donaty nie chciały opuścić formy po upieczeniu. Ale zawzięcie stwierdziłam, że muszę przetestować opcję z dodaniem do ciasta mąki i przy ostatnim podejściu wręcz wyfrunęły z formy jak sugerował oryginalny przepis. I powiem Wam, że pomimo faktu wykańczającego donaty wyszły pyszne. Wilgotne w środku, roztaczające zniewalający aromat korzenny wokół i do tego ta glazura, którą najchętniej wyjadałabym prosto z garnuszka.


DYNIOWO-KORZENNE DONATY
przepis znalazłam na blogu ROOTS
12 donatów

DONATY
250 g mielonych migdałów
2 płaskie łyżki mąki pszennej *
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka sody
3 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki mielonych goździków
1 1/2 łyżeczki startej gałki muszkatołowej
1 1/2 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
1 łyżeczka mielonego imbiru
4 jajka
230 g puree z dyni z TEGO przepisu
170 g miodu
110 g oleju

masło i mąka do wysmarowania formy

* Ilość mąki zależy tak naprawdę od płynności ciasta. W oryginalnym przepisie w ogóle nie było mąki, ja przy drugim podejściu do donatów dodałam, ponieważ ciasto wyszło mi bardzo płynne (możliwe że puree miało dużo wody, było wcześniej zamrożone) i przez to miałam problem z wyjęciem gotowych donatów z foremki. Gdy dodałam mąkę bez problemu wychodziły z foremki.

GLAZURA
100 g masła
3 łyżki miodu
1 łyżka cynamonu
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 łyżeczka olejku migdałowego


Piekarnik nagrzać na 180 stopni C. W misce miksera umieścić wszystkie suche składniki czyli migdały, mąkę, sól, sodę oraz przyprawy. Wszystko wymieszać i dodać mokre składniki czyli jajka, puree z dyni, miód i olej. Całość dobrze wymieszać. Formę od donatów wysmarować masłem oraz wysypać mąką. Wlać do każdego zagłębienia ciasto na całą wysokość. Formę wstawić do nagrzanego piekarnika na 20 minut, po tym czasie wyjąć ją i odstawić na około 5 minut, następnie obrócić do góry nogami, donaty powinny same wypaść, ewentualnie pomóc im w tym podważając lekko. Studzić na kratce.
Składniki glazury umieścić w rondelku i postawić na gazie. Chwilę podgrzewać do połączenia się składników. Odstawić do ostygnięcia. Gdy glazura będzie chłodniejsza zacznie gęstnieć, wtedy należy polać nią ostygnięte donaty.
SMACZNEGO!!!



czwartek, 17 stycznia 2013

GNOCCHI Z CUKINIĄ.

Jeden z naszych ulubionych i bardzo często stosowanych przepisów z działu "szybki obiad" zwłaszcza gdy użyje się gotowego gnocchi. Generalnie staram się unikać gotowych produktów, ale wiadomo zdarza się że siedzący we mnie leń zwycięża. Ostrość chilli, chrupkość (koniecznie małej) cukinii i sytość zapewniona przez mięso, czasami niczego więcej do szczęścia nie potrzeba. 


GNOCCHI Z CUKINIĄ

2 porcje

250g mięsa mielonego wieprzowego (można użyć każdego rodzaju)
1 cebula
1/4 papryczki chili*
5 pieczarek
2 małe cukinie
1 mały słoiczek przecieru pomidorowego (80g)
250 ml bulionu
sól
pieprz 
oliwa

opakowanie gnocchi lub można przygotować z TEGO przepisu

Na patelnię rozgrzać troszkę oliwy i wrzucić pokrojoną w drobną kostkę cebulę, gdy się zeszkli dorzucić mięso. Całość smażyć około 10 minut. Następnie wrzucić pokrojone w plastry pieczarki oraz posiekaną papryczkę chili. Gdy się podsmażą dorzucić pociętą w plastry cukinię, przecier pomidorowy i wlać bulion. Wymieszać i dusić do czasu aż cukinią trochę zmięknie, ale nadal zostanie chrupka. Doprawić solą oraz pieprzem. Podawać z ugotowanymi gnocchi. 
SMACZNEGO!!!

* ilość dodanej papryczki chilli zależy od jej ostrości. Ja tym razem użyłam żółtej odmiany i była taka ostra, że żałowałam że dałam aż 1/4.



poniedziałek, 14 stycznia 2013

MINI ROSCONES DE REYES.

Roscon de Reyes to tradycyjne ciasto hiszpańskie serwowane na święto Trzech Króli. Umieszcza się w nim niespodziankę w postaci ceramicznej figurki, osoba która na nią trafi ma mieć szczęście przez cały kolejny rok. Minęłam się troszkę z terminem bo już minął ponad tydzień od tego święta, ale gdy zobaczyłam przepis na to hiszpańskie ciasto w wersji mini, postanowiłam nie zważając na nic je przygotować. Niestety nie jest to wypiek należący do kategorii szybkich, nie jest to także wypiek dla lubiących wilgotne ciasta, ale na pewno jest to wypiek dla lubiących drożdżowe wypieki typu brioche, no i oczywiście dla mających dużo czasu. Bo jak z każdym drożdżowym przepisem nie należy się spieszyć i dać mu porządnie wyrosnąć. 


MINI ROSCONES DE REYES
korzystałam z przepisu znalezionego na blogu RICO SIN AZUCAR
12 babeczek

* na początku warto sobie obejrzeć film o przygotowywaniu ciasta na ROSCON DE REYES


ZACZYN
10 g świeżych drożdży
130 g mąki pszennej
70 g ciepłego mleka

CIASTO BRIOCHE
60 g ciepłego mleka
70 g miękkiego masła
2 jajka
20 g świeżych drożdży
120 g cukru pudru
skórka z połowy pomarańczy
skórka z połowy cytryny
450 mąki pszennej
szczypta soli

MARCEPAN
145 g mielonych migdałów
80 g cukru pudru
1 białko
łyżeczka startej skórki z cytryny

DO DEKORACJI
1 żółtko rozmącone z wodą
suszone morele
lukier

Zacząć od przygotowywania zaczyny. W misce połączyć razem ciepłe mleko, mąkę oraz pokruszone drożdże. Z całości wyrobić ciasto, które należy uformować w kulę. Do dużej miski nalać ciepłej wody a następnie umieścić w niej kulę ciasta. Kula musi znajdować się w wodzie do czasu aż wypłynie na powierzchnię, czyli około 10 minut.
Następnie należy zająć się głównym ciastem. Z mleka oraz pokruszonych drożdży zrobić zaczyn i odstawić na chwilę aż zacznie bąbelkować. Do miski przesiać mąkę. Dodać jajka, miękkie masło, cukier puder, skórki z cytrusów, szczyptę soli, odstawiony zaczyn, a także kulę ciasta z początkowego zaczynu. Całość dokładnie wyrobić, ja robiłam to za pomocą miksera ze specjalnym hakiem do wyrabiania ciasta drożdżowego. Gdy ciasto będzie wyrobione, uformować z niego kulę, którą należy wysmarować oliwą i przykryć folią spożywczą. Odstawić na 5 godzin w ciepłe miejsce do podwojenia swojej objętości.
Przygotować masę marcepanową, mieszając razem wszystkie składniki. Uformować z masy kulę, owinąć folią spożywczą i umieścić w lodówce na czas wyrastania ciasta.
Po podanym czasie wyjąć ciasto, podzielić na dwa kawałki, uformować z nich kulę i każdą odłożyć na co najmniej 5 minut. Marcepan wyjąć z lodówki i podzielić na cztery części. Każdą kulę ciasta rozwałkować na duży prostokąt, który należy przeciąć na pół. Na każdej połówce ułożyć zrolowany marcepan, który należy owinąć ciastem tworząc długi rulon. Rulon podzielić na trzy części, które należy umieścić w formie na donaty*. Przykryć folią spożywcza i odstawić na 2 godziny do wyrastania. 
Piekarnik nagrzać na 200 stopni C. W tym czasie babeczki smarować rozmąconym z wodą jajkiem i dekorować pociętymi w słupki suszonymi morelami. Piec 15 minut w 200 stopniach, po czym zmniejszyć temperaturę do 180 stopni i piec kolejne 10-12 minut. Po ostygnięciu dekorować lukrem, choć najlepsze są jeszcze ciepłe. Najlepiej zjadać tego samego dnia.
SMACZNEGO!!!

* Ja posiadam formę w której można zmieścić tylko 6 donatów, także drugie 6 po uformowaniu odłożyłam na papier do pieczenia i przykryłam folią spożywczą na czas wyrastania i piekłam w dwóch partiach.




sobota, 12 stycznia 2013

SAJGONKI.

Nie wiem dlaczego do tej pory nie robiłam sajgonek sama, chyba wydawały mi się strasznie skomplikowane, nie wiem dlaczego. Tak naprawdę mało z nimi jest pracy. Ot wystarczy przygotować farsz, niekoniecznie trzymając się składników podanych poniżej, potem wszystko zawinąć w gotowy papier ryżowy i chwila mamy na stole danie egzotyczne i kolejny sposób na wykorzystanie mięsa mielonego. No i nie muszę chyba zaznaczać że domowe sajgonki są o niebo lepsze od tych kupnych, no chyba że przyrządza je rodowity Azjata, no i w przypadku domowych wiemy co znajduje się w środku.



SAJGONKI
korzystałam z przepisu Asi z KWESTII SMAKU
12 sztuk

1/2  cebuli
1 marchewka 
1 łyżeczka startego imbiru
1 ząbek czosnku
250 g mielonego mięsa (użyłam mięsa z szynki wieprzowej)
3 łyżki ciemnego sosu sojowego
2 łyżki sosu rybnego
posiekana natka pietruszki
150 g (waga po ugotowaniu) makaronu sojowego
garść grzybów mun
1 jajko
opakowanie papieru ryżowego
olej roślinny do smażenia
sos, ja użyłam sosu gotowego chili słodko-pikantnego


Cebulę drobno posiekać, marchew zetrzeć na tarce o większych oczkach. Grzyby mun zalać wrzątkiem i gotować około 5 minut. Na rozgrzany olej wrzucić wcześniej posiekaną cebulę, starta marchew oraz imbir i czosnek. Smażyć chwilę po czym dodać mięso. Po chwili dolać sos sojowy oraz sos rybny. Całość smażyć około 5 minut. Mięso umieścić w dużej misce.  Dodać do niego posiekana natkę pietruszki oraz ugotowany i pocięty w mniejsze kawałki makaron sojowy, a także pocięte na mniejsze kawałki grzyby mun. Gdy masa przestygnie wbić do niej jajko i całość dokładnie wymieszać.
Płaty papieru ryżowego wkładać na kilkanaście sekund do ciepłej wody, przekładać na deskę do krojenia, układać farsz a następnie zwijać. Na początku zwijamy boki do środka, a następnie całość rolujemy dość ciasno. Układać na rozgrzanym oleju i smażyć po kilka minut z każdej strony do zrumienienia. Podawać z sosem do sajgonek lub innym. 
SMACZNEGO !!!



środa, 9 stycznia 2013

BUŁECZKI Z PIWEM NADZIEWANE CHEDDAREM.

To już kolejny wypiek z pięknej książki  Signe Johansen SCANDILICIOUS BAKING. Wcześniej piekłam MUFFINKI DYNIOWE Z SZAŁWIĄ, które wyszły niezwykle smacznie i wiem że przygoda pieczeniowa z tą książką jeszcze się nie skończyła. Tym razem mój wzrok zatrzymał się na przepisie na bułeczki i pomimo że nie był on ilustrowany żadnym zdjęciem, tak przyznaje się zazwyczaj zachęcają mnie do przygotowania danego dania zachwycające zdjęcia, ale opis i składniki bardzo mnie zainteresowały. Oczywiście nie miałam pod ręką sera Jarlsberg i piwa Ale, więc zamieniłam je na cheddara i piwo typu koźlak. Nie wiem jak w oryginale smakowały by te bułeczki, ale wydaje mi się że moje modyfikacje nie spowodowały pogorszenia smaku, bo doznania smakowe były niesamowite. My zjadaliśmy na śniadanie, ale jako przekąska w ciągu dnia także się nadadzą.



BUŁECZKI Z PIWEM NADZIEWANE CHEDDAREM
12 małych bułeczek

200 g mąki orkiszowej
140 g mąki razowej
1 (7g) suchych drożdży
1 łyżeczka soli
250-290 ml piwa typu koźlak ( w oryginale piwo Ale)
2 łyżki miodu (w oryginale melasy lub miodu)
45 g masła roztopionego
1 jajko
100 g  sera  pokrojonego w kostkę + jeszcze trochę do posypania (użyła cheddara)
płatki owsiane do posypania
ziarna siemienia lnianego, dyni, słonecznika do posypania
olej


Przygotować formę do muffinek, smarując olejem zagłębienia. Choć wiem ze to niekonieczne przy suchych drożdżach zawsze robię zaczyn, umieszczając w miseczce drożdże, troszkę ciepłej wody i trochę cukru.Odstawić do czasu aż na powierzchni zaczną pojawiać się bąbelki. W misce umieścić mąki ,sól oraz przygotowany wcześniej zaczyn. Całość wymieszać, ja zrobiłam to za pomocą miksera. Dodać 250 ml piwa, rozpuszczone masło oraz miód. Wymieszać i w razie konieczności dolać jeszcze trochę piwa gdyby ciasto był za suche. Całość wyrobić do czasu aż stanie się gładkie i elastyczne. I teraz są dwa sposoby. Jeśli chcemy piec od razu odstawiamy w ciepłe miejsce do czasu podwojenia swojej objętości, czyli na około 45 minut, przykrywając miskę z ciastem najlepiej folią spożywczą. Druga możliwość z której ja skorzystałam, to wstawienie miski z ciastem, posmarowanym olejem i przykrytym folią spożywczą do lodówki na noc. Tylko w tym przypadku należy ciasto wyciągnąć na około godzinę przed planowanym pieczeniem, aby osiągnęło temperaturę pokojową. W oby przypadka następną czynnością jest podzielenie ciasta na 12 kawałków. W każdy włożyć kostkę sera i uformować kulki, uważając aby ciasto dobrze pokryło ser, ponieważ w innym przypadku ser wydostanie się na zewnątrz. Każdą kulkę umieścić w formie, całość przykryć folią spożywczą i odstawić do podrośnięcia na około 30 minut. W tym czasie nagrzać piekarnik na 200 stopni C. Gdy bułeczki podrosną, wysmarować je roztrzepanym jajkiem i posypać serem, płatkami owsianymi oraz ziarnami. Piec w nagrzanym piekarniku około 20-25 minut, do zrumienienia. Studzić na kratce. Można zamrażać. 
SMACZNEGO!!!




poniedziałek, 7 stycznia 2013

MILLIONAIRE'S SHORTBREAD.

Zdecydowanie nie jest to ciasto dietetyczne, ale pewnie gdyby miało być ciastem małokalorycznym to nie byłoby rozkoszą dla podniebienia. Istnie nieziemskie doznania gwarantują nam trzy warstwy, pierwsza krucha, druga z solonego karmelu a trzecią stanowi mleczna czekolada. Wiem jedno dla takiej przyjemności warto czasami zgrzeszyć.


MILLIONAIRE'S SHORTBREAD Z SOLONYM KARMELEM
przepis wypatrzyłam u Maggie w W PEWNEJ KUCHNI NA WYSPACH
forma o wymiarach 20x30 cm

SPÓD
225 g mąki pszennej
175 g masła
75 g drobnego cukru
1 laska wanilii

MASA KARMELOWA
200 g masła
1 puszka (397 g) słodzonego mleka skondensowanego*
4 łyżki golden syrupu*
1 łyżeczka soli morskiej

300 g czekolady mlecznej


* Ze względu na fakt, że w szafce czekało małe opakowanie mleka skondensowanego niskosłodzonego, w przepisie użyłam do masy karmelowej wyżej wspomnianego, a różnicę uzupełniłam zwykłym mlekiem. Jeżeli ktoś się zdecyduje zastosować podobną mieszankę, należy pamiętać aby dodać więcej golden syrupu, ja dałam 7 łyżek i dłużej gotować masę karmelową, mi to zajęło czas w którym podpiekał się spód.

Piekarnik nagrzać na 180 stopni C. Formę wysmarować masłem i wyłożyć arkuszem papieru do pieczenia. Wszystkie składniki spodu czyli mąkę, masło, cukier oraz ziarenka wydrążone z laski wanilii umieścić w misce. Wyrobić ciasto (ja użyłam w tym celu miksera) powinno być niczym piasek. Wylepić nim równo przygotowaną wcześniej formę. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec 5 minut, po czym zmniejszyć temperaturę do 150 stopni C i piec przez kolejne 35 minut.
W międzyczasie zająć się przygotowywaniem masy karmelowej. Wszystkie składniki umieścić w rondelku, doprowadzić do wrzenia i gotować około 10-15 minut do czasu aż masa zacznie gęstnieć. Wylać na podpieczony spód i umieścić w chłodnym miejscu do czasu aż karmel ostygnie i nieco stwardnieje. Na wierzch wylać rozpuszczoną w kąpieli wodnej czekoladę. Podawać po stwardnieniu czekolady.
SMACZNEGO!!!



sobota, 5 stycznia 2013

CASSEROLE Z KURCZAKIEM, ZIEMNIAKAMI I FASOLĄ.

Właśnie w takie dni jak ten, szarobury, mało przyjemny styczniowy dzień, gdy czuje że dopada mnie przeziębienie i chyba mu nie ucieknę tym razem. Gdy już przejadły mi się świąteczne smaki  i zaczynam myśleć powoli o wiośnie i lecie, o których przypomniałam mi zjedzona wczoraj tarta owocowa. Mam ochotę na sprawdzone, rozgrzewające danie przy którym nie trzeba się za bardzo przepracowywać, i wtedy sięgam po casserole. Robiłam je już w różnych kombinacjach, ale ostatnio ta mi smakuje najbardziej.


CASSEROLE Z KURCZAKIEM, ZIEMNIAKAMI I FASOLĄ
przepis z KWESTII SMAKU

5 udek kurczaka ( w temperaturze pokojowej)
kilka mniejszych ziemniaków
puszka białej fasoli
3-4 ząbki czosnku w łupinkach
2 łyżki kaparów
1/2 szklanki czarnych oliwek
1 szklanka bulionu drobiowego 
kilka gałązek tymianku świeżego lub łyżeczka tymianku suszonego
oliwa
sól

Piekarnik nagrzać do temperatury 200 stopni C.
Udka umyć i osuszyć ręcznikiem papierowym. Doprawić solą oraz pieprzem. Ziemniaki obrać, pokroić w plasterki, opłukać zimną wodą i osuszyć. Na patelni rozgrzać oliwę i podsmażyć chwilę udka na dużym ogniu do zrumienienia się skórki z obydwu stron. Przełożyć do garnka (ja użyłam garnka żeliwnego, ale może być też naczynie żaroodporne, ważne żeby miało przykrywkę). Na patelnie po podsmażaniu kurczaka wrzucić pokrojone wcześniej ziemniaki oraz czosnek w łupinkach, można go wcześniej zgnieść nożem. Do garnka dorzucić także odcedzoną i opłukaną wcześniej fasolę oraz odcedzone kapary oraz oliwki. Dolać gorący bulion oraz masło. Przykryć pokrywką i wstawić do piekarnika na około 1 godzinę. Po pół godzinie zdjąć pokrywkę. Można zagęścić śmietanką lub rozgnieść trochę ziemniaków i fasoli ze środka. Danie nie potrzebuje żadnych dodatków, wskazane wyjadanie prosto z garnka.
SMACZNEGO!!!



środa, 2 stycznia 2013

PODCHMIELONE TRUFLE.

Pierwszy gryz i wpadłam po uszy. Dosłownie. Smak nieziemski, że ja do tej pory nie robiłam, a nawet nie jadłam trufelków domowej roboty. Skandal. 
Taki oto podarek, a do tego słoiczek karmelizowanej cebuli czekał na mnie w wigilijny poranek zawieszony na płocie. Pierwszy prezent w ten wigilijny dzień dostałam od Magdy z bloga MAGDA TESTUJE. Bo tak się składa, że z Magdą jesteśmy sąsiadkami, chodzimy razem na jogę i całkiem przez przypadek trafiłyśmy na siebie w sieci, a w sumie to Magda wypatrzyła mnie. Jaki ten świat mały i na całe szczęście w większości wypełniony takimi kochanymi osobami jak Magda (o tych niekochanych jakoś lepiej nie pamiętać). Madziu jeszcze raz dzięki wielkie za prezencik świąteczny, wszystko było pyszne :)))
Przepis zrobiłam z podwójnej porcji, bo trufelki zabierałam na imprezę sylwestrową, a chciałam sobie zostawić choć troszkę aby móc się nimi delektować potem w zaciszu domowym.


PODCHMIELONE TRUFLE
spróbowane i znalezione na blogu MAGDA TESTUJE*
* przepis podaje na podwójną porcję, bo naprawdę warto

180 g biszkoptu (użyłam gotowego, ale na pewno z własnej roboty wychodzą jeszcze lepsze)
160 g masła
200 g gorzkiej czekolady
40 g zmielonych migdałów
2 łyżki kakao
8 łyżek likieru Baileys
3 łyżki cukru

kakao, cukier puder lub posypki cukrowe do obtoczenia

Zetrzeć czekoladę na drobnej tarce lub posiekać za pomocą blendera (ja użyłam drugiego sposobu). Biszkopt pokruszyć drobno. Umieścić w misce miksera, dorzucić  miękkie masło pokrojone na kawałeczki, czekoladę, kakao, likier, migdały oraz cukier. Całość wymieszać porządnie. Następnie wyjąć ciasto i wyrobić na blacie. Wstawić do lodówki na minimum godzinę. Po tym czasie wyjąć masę z lodówki, lepić kuleczki i obtaczać w posypkach.
SMACZNEGO!!!




TOP